poniedziałek, 30 maja 2011

aspolecznosc bywa urocza

tak tak odcielam sie ostatnio. tyle sie dzialo, ze nie bylo juz czasu na wyjscia i spotkania. odpuscilam sobie "Milosza", nie pojawialam sie tez na malych domowych imprezach. nie pisalam smsow, maili i innych wiadomosci. nie musialam odpowiadalam tez na nie.

tutaj mam sporo przemyslen na ktore zwrocil uwage moj ukochany. "masz znajomych, bo sama sie do nich odzywasz. posiedz troche cicho i zobacz ilu z nich bedzie sie o ciebie martwic".
Boze nie powinnam tego robic, wiedzialam to od poczatku tego eksperymentu.
na dzien dzisiejszy moge wyrzucic ok 90% moim znajomych z gg, FB i telefonu. nie ma juz sensu eksportowac danych na serwer, zapisywac danych na wypadek utraty telefonu, wlaczac rano komputer i sprawdzac co sie dzieje. dobrze, ze jestem potrzebna czasami dla znalezienia pracy dla brata, pomocy przy ankietach albo zaserwowania herbaty na pokazie slajd.

luzik na nastepne 8 miesiecy i tak jestem uziemiona i nie bedzie zalu wyniesc sie z Edynburga gdzie trawa zielona i duzo przestrzeni na domowe ziola.

wtorek, 10 maja 2011

skrzypiaca i marudna istoto

w piątek wyrwałam sie z domu i uciekłam na domowke do Mateusza. potem na Mad Caravan organizowane przez DJ Wape. na dwoch poprzednich mnie nie bylo, wiec wypadalo sie w koncu pojawic. potem znowu do Mateusza. wszedzie taksa. tylko do domu spacer z GJRybakiem.
jak przez mgle pamietam co sie dzialo. wiem ze byly tance i bardzo sliska podloga. do dzisiaj mam siniaka na lewym lokciu. za to najbardziej ucierpialo kolano, ktore od kilku tygodni mi marudzilo, ze trzeba sie nim zajac. ignorowalam to do soboty rano. dluzej nie mozna bylo - bandaz i masc przeciwbolowa. a przeciez wczesniej skakalam i wywijałam chalupce w locie.

od 2 tygodni chodze na pieszo - w sobote sie o czywiscie poddalam i pojechalam autobusem. mieczak ze mnie. za to w niedziele nie bylo lekko. znowu bandaz i znowu masc, ale na Marchmont szlam 40 min bez wiekszego narzekania.

zaczelam sie wiercic, bo mi sie nudzi. jezdzac samochodem zmieniam trasy. codziennie inaczej. wiadomo ze ostatni kawalek przy domu nie moge, reszta jak najbardziej. wczoraj udalo mi sie jednak wyrwac z rutyny spacerku. po pracy 35min na Colinton, cwiczenia a potem znowu spacer kolejne 35 min wzdluz kanalu. o radosci moja!!!! pogoda piekna, widoki urocze i to mega zmeczenie w nogach.
dzisiaj znowu bedzie inaczej :)

wtorek, 3 maja 2011

powrocmy jak za dawnych lat

Polska, ponad 20 lat temu. Wsiadamy do "malucha", dla niewtajemniczonych Fiat 126p. Samochod wielkosci pudelka po zapalkach. Nogi scisniete, czujemy wlasne oddechy. Dobrze ze dzieci jeszcze male i nienarzekaja. "W syrence moglismy wiecej przewiesc. Walowke - jak dobrze bylo miec rodzine na wsi. Gnoj na dzialke - tutaj rodzina tez sie przydala. Duzo palil, ale czlowiek mial gdzie to wszystko zmiescic".

w swietlicy znalazlam sie przez pomylke. zaproszono mnie na pokaz slajdow z Indii, gdzie mialam zapodac chai z mlekiem. pozniej sie okazalo, ze nastapily zmiany a skoro juz jestem to pomoge. zapach spalin jeszcze kreci mnie w nosie a dzwiek dwusuwowego silnika dzwieczy w uszach. fotograficzna relacja
dobrze bylo sobie powspominac. zrozumiec mame, ktora z takim rozrzewnieniem wspominala stara "skarpete".

niedziela, 1 maja 2011

podgladanie, ogladanie

od czasu jak moj maly Bzyk odjechal na lawecie to wszyscy z serdecznym usmiechem informowali mnie, ze nie mam co liczyc na naprawienie i odzyskanie auta. inni strasza ze ubezpieczalnia podwyzszy mi skladke, bo smialam upomniec sie o pomoc w tej tragicznej sytuacji. na szczescie jest grupa, ktora pociesza, ze moze byc tylko lepiej. wiele dobrych dusz podrzuca mi pomysly co robic albo poprostu z podziwem przygladaja sie jak dzielnie spaceruje do herbaciarni, czesto z kilkoma litrami mleka i pomidorkami.

cale to zamieszanie zabralo mi troche czasu i energii. dostrzegam ze moja twarz spowazniala i nabrala szlachetnych rysow. szalona efemeryda rozumie juz, ze codziennie moze dostac w tylek, wiec radosc tak ale z duuuuuzym dystansem. przestala tez byc naiwna i umie dzielnie walczyc o swoje.

przy wyborze nowego auta bede lwica. wiem juz co jezdzi po ulicach i wiem czym ja chce jezdzic.