od czasu jak moj maly Bzyk odjechal na lawecie to wszyscy z serdecznym usmiechem informowali mnie, ze nie mam co liczyc na naprawienie i odzyskanie auta. inni strasza ze ubezpieczalnia podwyzszy mi skladke, bo smialam upomniec sie o pomoc w tej tragicznej sytuacji. na szczescie jest grupa, ktora pociesza, ze moze byc tylko lepiej. wiele dobrych dusz podrzuca mi pomysly co robic albo poprostu z podziwem przygladaja sie jak dzielnie spaceruje do herbaciarni, czesto z kilkoma litrami mleka i pomidorkami.
cale to zamieszanie zabralo mi troche czasu i energii. dostrzegam ze moja twarz spowazniala i nabrala szlachetnych rysow. szalona efemeryda rozumie juz, ze codziennie moze dostac w tylek, wiec radosc tak ale z duuuuuzym dystansem. przestala tez byc naiwna i umie dzielnie walczyc o swoje.
przy wyborze nowego auta bede lwica. wiem juz co jezdzi po ulicach i wiem czym ja chce jezdzic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz