środa, 27 kwietnia 2011

gdy policja i ubezpieczyciel sa na konferencji

przyjechalam wieczorem a chcialam wyjechac rano
drzwi uszkodzone, kable poprzecinane, torba na silownie skradziona.

nie mam sily na ten swiat .......

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

pu-erh a potem znowu tance

mialo byc inaczej ale jeszcze poczekam ....

kiedys swieta to byl dla mnie czas swiety. Bozenarodzenie czy Wielkanoc traktowalam jak najpiekniejszy czas, ktory jest nam dany aby odpoczac, pobyc z rodzina i inaczej spojrzec na zabiegany swiat.
na dzien dzisiejszy nie czuje juz nic. z mojej religijnosc nic juz nie zostalo. nie mam dzieci, wiec przygotowanie czegokolwiek nie ma sensu.

w sobote poszlam na koncert The Doors. nic to ze Jim nie zyje od 4o lat. ubawilam sie przednio. wypilam hektolitry piwa. poderwalam mase ludzi (czesto na piekne oczy). na koniec potluklam sobie kregoslup i zostalam odwieziona do domu. rano obudzilam sie bez kaca, z kilkoma siniakami. zero wyrzutow sumienia, ze to swieta a ja biegam w starej koszulce robiac salatke, ktora powinna byc gotowa juz kilka dni temu. na koniec poszlismy wczesniej spac.
tak o to uciekly mi kolejne swiete swieta mojego zycia

wtorek, 19 kwietnia 2011

dzien baby

co prawda dzien kobiet juz dawno za nami ale u mnie nastapila wczoraj powtorka.
zaczelo sie od Malgorzaty Ostrowskiej i Kate Bush - ktora zreszta zostala slicznie skomentowana przez pewna inna Kasie. przybylam do herbaciarni znacznie wczesniej, bo mialam cos do zrobienia. od razu na dzien dobry kobieta, lekko kaprysna, bo nie mialam herbat ktore jej sie wymarzyly. potem nastepna i jeszcze jedna. w koncu okazalo sie, ze caly dzien nie bylo ZADNEGO mezczyzny. same babki. jedne mniej. drugie bardziej pozytywnie nastawione. dzien zakonczylam u Grazy na plotach. w domu przywital mnie Karolek, nie obrazajac go, moge powiedziec, ze pozostalam w kobiecym gronie. na telefonie tez Asik, Baska i mala Helka.

dzisiaj juz zdecydownie mieszane towarzystwo wiec i humor lepszy. wczoraj kazalam do siebie strzelac.....

sobota, 16 kwietnia 2011

wypasione okularki nie ida w parze z rozumem

ostatnio sie chwalilam, ze jestem genialnym kierowca, bo prawa jest taka, ze staram sie jak moge. bywam rozkojarzona i nieprzytomna, ale jezeli chodzi o droge, to skupiam sie ile sie da. do tego caly czas doskonale swoje umiejetnosci - wybierajac coraz to nowsze trasy i czesto nielatwe przejazdy. mam szacunek do innych kierowcow, nie zmienia to jednak faktu ze klne jak szewc, gdy cos mi nie pasuje. jak dobrze, ze czesto jestem sama i pasazerowie nie sa narazeni na moj gniew. moze powinnam uruchomic radio, to zdecydowanie odstresowuje.

sytuacja z rana.
sliczny czerwony chrysler, lekko sloniowaty, ale zdecydowanie zrobil na mnie wrazenie. przez chwile jechal bardzo sprawnie, zeby za moment zmusic mnie do wyrzucania z sobie niecenzuralnych slow. bylam juz lekko spozniona do herbaciarni a drogi byly cudnie puste. sprawa wydawala sie banalna. jednak ten chrysler. przy skrzyzowaniu z Lothian Road auto stanelo obok mnie na pasie do jazdy na wprost (ja na pasie do skretu w prawo). za chwile swiatlo zmienilo sie na zielone do jazdy na wprost wlasnie a chrysler stoi. nie raz zdarzylo mi sie zagapic, przespac nawet caly cykl swiatel. w tym wypadku jednak z tylu zaczely odzywac sie klaksony zdenerwowanych kierowcow. przyznam ze kolejka byla nagle bardzo dluga. troche to dziwne, bo chwile wczesniej bylo zupelnie pusto. zerkam na kierowce obok (tego od Chryslera) a tam kobitka, slodka blondi z najmodniejszych okularach. po kilku dzwiekach pani bardzo zdenerwowana zaczela cos krzyczec w swoim chryslerze i wymachiwac reka. doczelala sie zielonego swiatla dla wszystkich. po chwili tez skrecila w lewa strone. dodam tez zeby pokazac absurd tej sytuacji, ze przed nia jechal autobus, ktorego zgrabnie ominela, zeby znalesc sie na pierwszej pozycji na pasie obok - przypomne - do jazdy na wprost.

zawsze uwazalam - troche naiwnie - ze jezeli ktos jezdzi wypasionym chryslerem to troche oleju pod czaszka ma, jezeli nie to moze chociaz odrobine pokory.

środa, 13 kwietnia 2011

az sie boje, ale bedzie o paluszkach

jakis czas temu dostaly sie do srodka rekawic bokserskich i troche tam pobuszowaly. narobily sobie i otoczeniu duzo przyjemnosci.

szybko nauczyly sie pisac na kawiaturze i nie chca przestac. caly czas im malo i prosza o wiecej.

czasami gdy w ich okolicach znajda sie welenki, druty i inne narzedzia do tworzenia, tez nie umieja usiedziec na miejscu. szalenstwo zaczyna sie gdy wspolpracuja z mozgiem. przeplatanie, ciecie, malowanie i mieszanie. powstaja cuda- wianki.

ostatnio, tak czysto przypadkiem, w edynburskiej swietlicy znalazly sie klocki, walek i kordonek. paluszki tylko czekaly na ten moment. sploty podstawowa, bardziej skomplikowane. teraz czekaja na odpowiedz mozgu i wymyslenie wzorow tak atrakcyjnych, ze powstana kolczyki.
oczka, co prawda ,wypatrzyly juz cos innego, ale jeszcze daja szanse koronkom klockowym.

najbardziej ciesza sie gdy wklepuje w nie balsam albo gdy moga poczuc sie piekne.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

goniac kormorany

jak dobrze jest wyjechac na weekend. w piatek jeszcze zakupy, bo all inclusiv bedzie innym razem. potem dwie godz jazdy.
cholerka ale ze mnie dobry kierowca. 15 lat mam prawo jazdy, ale tak na serio jezdze od 1,5 roku i mysle, ze mogłabym starac sie o jakies trofea. nie liczac uszkodzonej miski olejowej i innych zarysowan.
w sobote rano poszlam na plaze. wiatr, ksiazka i duzo duzo kamieni. do romantycznych to nie nalezalo, bo zmarzlam jak diabli. do tego przygoda z trzema zupelnie nie polaczonymi ze soba psami. jeden poszedl ze mna mimo, ze wlasciciele szli w innym kierunku. drugi zaczal na mnie szczekac jak spokojnie siedzialam na wydmach czytajac ksiazke i nawet na niego nie spojrzalam. trzeci poprostu sie lasil i biegal wokol mnie. co to za znak i o co chodzi???

nastepnego dnia spalam 12 godz. w pomieszczeniach obok glosne rozmowy i krzyk dzieci a ja nie pozwolilam sie obudzic. moje kochanie podobno mnie po stopkach masowalo a ja spiaca krolewna nie reagowalam.

podsumowanie wyjazdu: przegranych 20f, zjedzonych czekoladek - duzo i jeszcze wiecej chwil gdy lezalam i patrzylam w przestrzen.

od rana szara rzeczywistosc gdzie nagle sobie uswiadamiam, ze nastepne wakacje dopiero w czerwcu.

czwartek, 7 kwietnia 2011

smalic cholewki

o zwiazkach bylo w czwartek w ramach spotkan Feniksowych. zapomnialam wtedy dodac o uczuciowym ADHD przy pytaniu o to dlaczego ludzie nie wytrzymuja w zwiazkach. powodow bylo duzo.
pamietam ten jeden, ze caly czas powielamy te same schematy wybierania partnera. ulegamy czarowi tego samego przeklenstwa, ktore konczy zwiazek szybciej niz tego chcemy. pozostajamy tez z tym pytaniem - jaki blad popelnilam tym razem a odpowiedz jest tak oczywista - ten sam typ.

mnie za to meczy inna jeszcze opcja - uczuciowego podroznika. zamiast pakowac sie i wyruszac w dalekie krainy poznajac coraz to nowsze tradycje, coraz lepsze widoki, wystarczy pozostac w znamym sobie kraju i znajdowac nowych ludzi. nie ulegac typom. dac sie poniesc fantazji i oderwac od tradycji, ze czeka na nas jedna polowka jablka, z ktora mamy spedzic reszte zycia. niezalenie ile go nam zostalo. mozna przeciez poplywac po morzu uczuc wszelakich, zakochac sie tysiac razy na miesiac i codziennie poznawac nowe tereny innego czlowieka. dla tych co wyobrazili juz sobie efemeryczno-erotyczne ekscesy od razu dopisuje, ze chodzi mi o emocjonalne i intelektualne podboje. ludz,i z ktorymi mozemy przezywac rozne przygody bez robienia sobie krzywdy. bez obietnic i przysieg. pozostaje pytanie o kontakt fizyczny i cielesne wyrzucenie z siebie energii, ktora w nas szaleje. tutaj nie polecam opcji z tysiacem zakochan na minute. moze to sie okazac niesmaczne dla nas jak i dla otoczenia. tutaj nawet nasza niezaleznosc mozne mocno podkopac swoje podstawy. to moze skonczyc sie jak jazda na deskorolce po ulicach San Francisco.

koncze pytaniem co jest nie tak z moimi cholewkami ze starte maja tylko piety? jak smiesznie musze sie poruszac skoro reszta powierzchni jest nieruszona?

wtorek, 5 kwietnia 2011

spotykaja sie ludzie i dyskutuja

tak zatytułowałam swój blog na edinburgh.com.pl
miałam podsłuchiwać, notować i wrzucać na bloga jako ciekawostki dnia. niestety nie mam duszy podglądacza i podsłuchiwacza a plotki lubię tylko o znajomych i to jeszcze takich, którzy są aktualnie na tapecie mojego życia. wiec pomysł upadł, a ja spisywałam swoje własne emocje związane z prowadzeniem biznesu. czasami pojawiały się reklamy, za które dostawałam soczyste zjebki.

coś jednak z tych dyskusji zostało. herbaciarnia służy za miejsce spotkań po godzinach. zamykamy lokal dla przypadkowego przechodnia i rozmawiamy. o zdrowiu, związkach, języku ojczystym. popijając herbatkę, kawkę, wcinając ciacho.

daleko mi do króla Stasia i jego obiadów czwartkowych, ale mogę się pochwalić obecnością artystów w swoich skromnych progach. działam, bo taka moja natura. coś od zawsze mi mówiło, że będę promować sztukę. sama coś tworze, ale jest to tylko rzemiosło. mam za to bardzo silnego Merkurego przy X domu a wychodzący z IX czyli podróże i działalność publiczna, a duża cześć mojego życia to V dom sztuki i artystów. nic tylko odtworzyć kuźnie sztuki wszelakiej.

sobota, 2 kwietnia 2011

jedna jaskolka bezsennosci nie niszczy

przedwczoraj się udało wyspać. bez tabletek i pomocy naukowych. totalnie przespane 8 godz. o snach już nie wspomnę, bo pewnie nie pamiętam (kłamię jak zawsze) .
za to ostatniej znowu wróciłam do rutyny. godz 2 ja nie śpię. po pół godz. zasypiam. godz. 4 ja nie śpię. po godz. zasypiam. godz. 7 ja nie śpię . za pół godz. dzwoni budzik, wiec mam ochotę go zamordować.
30 na karku i jak byk nie da się tego ukryć, bo cały czas mam worki pod oczami i przekrwione oczy.
staram się nie jeść przed snem. nie oglądać dziwnych filmów. przyznaje, że wczoraj złamałam zasadę nr 2, bo obejrzałam film o generale Sikorskim. za dużo się w mojej głowie urodziło. nawet skleiłam piękną notkę na bloga. niestety mi ociekła.

jak za tydzień nie przestanie mnie boleć głowa i nie zacznę spać jak normalny człowiek to albo strzele sobie w te głowę, albo idę do lekarza. ile można po nocach się kręcić.

piątek, 1 kwietnia 2011

jak boli to znaczy ze zyje

obudzilam sie rano z potwornym, nieprzyjemnym bolem plecow, tyleczka i brzucha. poranne nierozbudzone miesnie potrafia byc bardzo meczace. pierwsze sekunda to wielki krzyk i lament ale zaraz potem pojawil sie usmiech na twarzy. przecież jak boli to znaczy, że wczoraj cialko popracowalo. dzien wczesniej tez. 30 min na biezni, 50 brzuszkow na sprzecie a do tego godz kopania i walenia w wirtualna osobe.
wiem jestem nudna z tymi cwiczeniami, ale jeszcze tylko dzisiaj, bo widze jak mi sie w lustrze zmienia.

byle do niedzieli .....