ostatnio sie chwalilam, ze jestem genialnym kierowca, bo prawa jest taka, ze staram sie jak moge. bywam rozkojarzona i nieprzytomna, ale jezeli chodzi o droge, to skupiam sie ile sie da. do tego caly czas doskonale swoje umiejetnosci - wybierajac coraz to nowsze trasy i czesto nielatwe przejazdy. mam szacunek do innych kierowcow, nie zmienia to jednak faktu ze klne jak szewc, gdy cos mi nie pasuje. jak dobrze, ze czesto jestem sama i pasazerowie nie sa narazeni na moj gniew. moze powinnam uruchomic radio, to zdecydowanie odstresowuje.
sytuacja z rana.
sliczny czerwony chrysler, lekko sloniowaty, ale zdecydowanie zrobil na mnie wrazenie. przez chwile jechal bardzo sprawnie, zeby za moment zmusic mnie do wyrzucania z sobie niecenzuralnych slow. bylam juz lekko spozniona do herbaciarni a drogi byly cudnie puste. sprawa wydawala sie banalna. jednak ten chrysler. przy skrzyzowaniu z Lothian Road auto stanelo obok mnie na pasie do jazdy na wprost (ja na pasie do skretu w prawo). za chwile swiatlo zmienilo sie na zielone do jazdy na wprost wlasnie a chrysler stoi. nie raz zdarzylo mi sie zagapic, przespac nawet caly cykl swiatel. w tym wypadku jednak z tylu zaczely odzywac sie klaksony zdenerwowanych kierowcow. przyznam ze kolejka byla nagle bardzo dluga. troche to dziwne, bo chwile wczesniej bylo zupelnie pusto. zerkam na kierowce obok (tego od Chryslera) a tam kobitka, slodka blondi z najmodniejszych okularach. po kilku dzwiekach pani bardzo zdenerwowana zaczela cos krzyczec w swoim chryslerze i wymachiwac reka. doczelala sie zielonego swiatla dla wszystkich. po chwili tez skrecila w lewa strone. dodam tez zeby pokazac absurd tej sytuacji, ze przed nia jechal autobus, ktorego zgrabnie ominela, zeby znalesc sie na pierwszej pozycji na pasie obok - przypomne - do jazdy na wprost.
zawsze uwazalam - troche naiwnie - ze jezeli ktos jezdzi wypasionym chryslerem to troche oleju pod czaszka ma, jezeli nie to moze chociaz odrobine pokory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz